Okazją do kolejnego spotkania w ramach cyklu „Ludzie, których warto poznać” było ukazanie się książki pt. „Jerzy Majcherczyk Odkrywca z Siewierza” autorstwa mieszkanki Siewierza, Pani Eugenii Kosteczki. Zwróciliśmy się do siostry słynnego odkrywcy z prośbą o spotkanie z młodzieżą Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Pawła w Siewierzu. 17 lutego 2014 miał miejsce wywiad, którego zapis prezentujemy poniżej. W spotkaniu z naszym gościem wzięli udział : dyrektor szkoły p. Elżbieta Horbatowska, nauczyciele oraz młodzież LO.
Eugenia Kosteczka z bratem Jerzym Majcherczykiem
LO im. Jana Pawła II w Siewierzu:
Pani Eugenia Kosteczka z d. Majcherczyk od urodzenia mieszka w Siewierzu. Z wykształcenia jest ekonomistką, przez kilka lat zajmowała stanowisko Głównego Księgowego w fabryce FUM Poręba, a potem stanowisko Dyrektora Finansowego jednocześnie ze stanowiskiem Głównego Księgowego.
PANI EUGENIA KOSTECZKA:
Bardzo się cieszę, że się tu dzisiaj znalazłam. Dziękuję Pani Dyrektor za zaproszenie na to spotkanie i wszystkim osobom zaangażowanym w jego przygotowanie. Jestem mile zaskoczona tym, że znajdują się tutaj również zdjęcia z wyprawy z roku 1981. Historię mojego brata znam od kołyski i jestem bardzo dumna z jego osiągnięć. Wszystkie najważniejsze zdarzenia z jego wypraw starałam się opisać w mojej książce, aczkolwiek materiału jest tak wiele, że mogłam w niej zawrzeć co najwyżej 60%. Podróżowanie, odkrywanie jest pasją życiową Jurka. Nie jestem w stanie wymienić miejsc, w których był, łatwiej byłoby mi powiedzieć o miejscach, których nie udało mu się odwiedzić. Mimo, że od 1979 roku, od momentu jego wyjazdu i odkryciu kanionu Colca pozostał w Stanach Zjednoczonych, nadal zachowuje swoją polskość: w domu mówi po polsku, celebruje polskie święta. Jego pasje przejęli trzej synowie, którzy od najmłodszych lat uczestniczyli w organizowanych przez Jurka wycieczkach po kontynencie amerykańskim, a szczególnie do Peru. Wyjazdy te były nagrodą za dobre wyniki w nauce. W wieku dorosłym uczestniczyli w polsko-amerykańsko-peruwiańskiej wyprawie naukowej zorganizowanej przez Jurka w 2008 i 2009 roku na dokończenie wyprawy z 1981 r. Rzeka Colca ma bowiem 120 km długości, a Jurek wraz z kolegami odkrył wówczas 100 km, gdyż pierwsze 20 km rzeki miało bardzo niski poziom wody i nie można było spłynąć zarówno kajakami jak i pontonem. Tak więc marzenie Jurka spełniło się dopiero po 30 latach. W książce starałam się oddać grozę sytuacji tej wyprawy tzn. przedstawić niebezpieczeństwa na jakie trafili. Jurek już w szkole podstawowej interesował się historią i geografią, a podróżnik STANISŁAW SZWARC BRONIKOWSKI zaraził go swoją pasją, na jednym ze spotkań z młodzieżą.
Jest Pani autorką książki pt. „Jerzy Majcherczyk Odkrywca z Siewierza,” która została wydana w 2013. Dlaczego zdecydowała się Pani napisać te książkę, kiedy powstał pomysł, jak długo powstawała i czy jest Pani z niej zadowolona?
Złożyło się na to wiele czynników. Skrupulatnie zbierałam wszystkie materiały dotyczące wypraw brata. Robiłam to od roku 1978 roku, tj. od momentu kiedy wyprawa była przygotowywana. Przygotowania trwały dwa lata. Poszukiwanie sponsorów, załatwianie odpowiedniego samochodu, przygotowywanie kajaków i pontonów, specjalnej odzieży i żywności odpowiednio zabezpieczonej od wody pochłaniało bardzo dużo czasu. W tych przygotowaniach brałam czynny udział. Byłam inicjatorem zawarcia umowy między kajakarzami a Fabryką Obrabiarek w Porębie na prowadzenie przez nich reklamy obrabiarek w Ameryce w zamian za co uzyskali środki pieniężne na wyprawę i różne materiały reklamowe. Potem w trakcie całej trzyletniej wyprawy byłam ich kontaktem w Polsce, pomagając im w wielu różnych sprawach np.: rozprowadzałam pocztę, którą przysyłali w jednej paczce, a ja przesyłałam ją do ich rodzin, dbałam o filmy, które ze względu na tropikalne warunki atmosferyczne mogłyby się uszkodzić, więc wysyłałam je do Fotoplanu w Bydgoszczy do wywołania, a potem przechowywałam. Materiałami wykorzystanymi w książce były pisane przez brata listy z wyprawy z opisami przeżyć. W podróż wyruszyło ich dziesięciu, natomiast z powodów rodzinnych i obowiązków pięciu z nich wróciło do Polski. Odkryli wiele dziewiczych rzek, które wprowadzono na mapy odwiedzanych krajów. W grupie każdy członek był odpowiedzialny za zadania w swojej specjalizacji. Jurek zajmował się między innymi relacjonowaniem wyprawy, dlatego jestem jedyną osobą posiadającą taką ilość bezpośrednich materiałów. Niezwykłe opisy zwierząt, roślin, trudności, zdarzeń, wielkiej tęsknoty za rodziną i ojczyzną, ale również pocztówki z miejsc, w których był, slajdy, zdjęcia, a nawet artykuły prasowe w języku angielskim oraz hiszpańskim, które później bez problemu kierowałam do znajomej tłumaczki. Ciężko jest przekazać to wszystko. Efekt wyprawy był powalający: w całej Ameryce zyskali rozgłos jako Polacy, na swoim samochodzie mieli portret papieża Jana Pawła II, polską flagę, co było ich znakiem rozpoznawczym. Wyjazd i przemieszczanie się utrudniały wojny między państwami Ameryki Południowej oraz problem z uzyskaniem wiz.
Zgromadziłam bardzo liczne materiały i 3 lata temu zaczęłam zastanawiać się co z nimi zrobić. Nie mogłam ich przecież umieścić w piwnicy czy na strychu, dlatego postanowiłam napisać książkę. Przed rozpoczęciem pracy musiałam upewnić się, że książka, którą napiszę zostanie wydana. Ponieważ sama nie mogłam sfinansować kosztów jej wydania, potrzebowałam sponsora. Moje nazwisko nie było znane, dlatego udałam się do Burmistrza Miasta i Gminy, który obiecał mi opublikowanie książki. Brat w swojej książce „Odkrycie Rio Colca najgłębszego kanionu na Ziemi” opisał tylko 33 dniową wyprawę, natomiast ja opisałam całe życie brata: od narodzin aż do 2011 roku. W mojej książce sam motyw wyprawy jest jedynie streszczony, w formie cytatów z listów. Jest to bardziej biografia Jurka, dlatego po szczegóły wyprawy odsyłam czytelnika do jego książki, żeby się nie powtarzać. Trzecim powodem do napisania tej książki, był fakt, że Jurek był bardziej rozpoznawalny w świecie, niż w swojej ojczyźnie. W maju 1981 dokonali swojego odkrycia, a w grudniu tego samego roku ogłoszono stan wojenny , co spowodowało, że przez 9 miesięcy nie mieliśmy z Jurkiem żadnego kontaktu, a on nie mógł wrócić do Polski. Odcięto każdą możliwość kontaktu. Pomimo tego, starałam się jakoś z nim porozumieć, co nie raz było olbrzymim ryzykiem.
Jurek wraz z przyjaciółmi wykazali się niezwykłą odwagą. Podczas ciężkiej sytuacji w ojczyźnie organizowali różne manifestacje solidarności, a także pisali odezwy do narodu peruwiańskiego. Występowali także w telewizji i odpowiadali na pytania, przygrywając na gitarze. To wszystko nie spodobało się władzom PRL’u, dlatego publikacja ich działalności została zakazana. Po odkryciu kanionu Jurek i jego ekipa dostawali wiele listów, telefonów i telegramów z podziękowaniami i gratulacjami z całego świata, tylko z Polski nic nie było. Dlatego właśnie chciałam, nie tylko jako siostra, ale także jako osoba z zamiłowaniem do podróżowania, aby jego wyczyn był bardziej znany szczególnie w Siewierzu, ale także w całym kraju. Poza tym byłam jedyną osobą, która posiadała tyle materiału. Jurek nazywa mnie: „swoją ambasadorką w Polsce”. Ja na niego mówię: „Kolumb XX wieku.”
Napisanie tej książki zajęło mi prawie 3 lata. Rozpoczęłam pracę w marcu 2011. Na początku uporządkowałam chronologicznie zebrane materiały, a zwłaszcza listy Jurka, z których wybierałam do książki odpowiednie cytaty, jednocześnie tworzyłam konspekt treści książki. Na końcu dobierałam zdjęcia i załączniki. Pierwsza wersja książki była gotowa w styczniu 2013 roku, ale ciągle ją poprawiałam dokładając treści z listów czytelników na temat Jurka książki
(Zdobycie Rio Colca Najgłębszego Kanionu na Ziemi”), wypowiedzi członków rodziny
i niektórych rodowitych Siewierzan. Cały czas miałam wątpliwości czy książka jest na tyle dobra, aby spodobać się czytelnikom. Zadowolenie pojawiło się dopiero po przeczytaniu pierwszej recenzji na jej temat w listopadzie 2013 r, a potem trzech następnych.
Jaki wpływ miały podróże brata na Pani życie? Jakie były Pani marzenia, czy Pani również marzyła o podróżach?
Podróże Jurka miały i mają duży wpływ na moje życie. Prawda jest taka, że Jurek rozpoczął swoje podróże wtedy, kiedy ja byłam w wieku średnim i bardzo intensywnie pracowałam prowadząc jednocześnie dom i sprawując opiekę nad swoimi synami. Moje dzieciństwo to okres okupacji, czas wojny i okres powojenny. Dopiero w szkole średniej mogłam uczestniczyć w wycieczkach, które organizowano najczęściej w tereny górskie.
W okresie, kiedy synowie uczęszczali do szkoły podstawowe,j a potem szkół średnich starałam się /pracując w komitetach rodzicielskich/ pomagać w organizacji wycieczek, załatwiając nieodpłatnie samochody z FUM Poręby. Czasami uczestniczyłam w tych wycieczkach, gdyż kontakty z dziećmi i młodzieżą bardzo sobie cenię.
Ja również marzyłam i marzę o podróżach. Dlatego pracując od 20 lat w Związku Emerytów organizuję z Zarządem i uczestniczę w wielu ciekawych wycieczkach nie tylko krajowych, ale i zagranicznych.
Miałam okazję być również w Stanach Zjednoczonych u mojego brata, przez kilka miesięcy w 2003 i 2006 roku, co wspominam bardzo mile. Odwiedziłam Las Vegas, Kanion Grand Kolorado, Góry Skaliste, Jezioro Ontario, wodospad Niagara (pływałam stateczkiem) byłam na Florydzie w Miami, które zwiedziłam wzdłuż i wszerz, w Waszyngtonie, ale dolegliwości sercowe nie pozwoliły mi odwiedzić Peru i zobaczyć chociaż cząstkę Kanionu Rio Colca. Bardzo lubię przebywać z młodymi ludźmi i cieszę się, że jestem tu dzisiaj z Wami. Zachęcam Was do poznawania naszego kraju i świata oraz odkrywaniu ich piękna.
Jurek Majcherczyk, Pani najmłodszy brat, odkrywca i zdobywca Kanionu Colca, to człowiek z niesamowita pasją i determinacją, niezwykle konsekwentny i profesjonalny, żarliwy patriota Polski i polskości, który w okresie stanu wojennego w naszej ojczyźnie zorganizował kilkutysięczny marsz poparcia dla Solidarności w Peru, organizator bardzo wielu akcji dobroczynnych , zawsze podkreślający, że pochodzi z Siewierza. Czy te wartości patriotyczne wynieśliście Państwo z domu rodzinnego?
Tak, to były wartości wyniesione z naszego domu rodzinnego. Nasza rodzina żyła bardzo skromnie. Było nas czworo i rodzice. Zawsze mieliśmy wspólny język, byliśmy szczęśliwi. Nasz ojciec był wyjątkowym gawędziarzem, pięknie opowiadał o swoich przeżyciach i zabierał nas na wycieczki po okolicznych lasach. Wraz ze swoim bratem służył w ułanach. Zawsze uczył, że naszym oparciem jest rodzina, a najważniejsza jest ojczyzna i każdy z nas musi spełnić wobec niej swój obowiązek. Tylko Jurka ominęło wojsko. Ojciec zawsze powtarzał, że bez względu na własny status, musimy szanować każdego człowieka. Podtrzymuję tę dewizę do dziś. Nauczyłam się pracowitości, lubię organizować i pracować z ludźmi i dla ludzi. Mimo, że każdy poszedł własną drogą, nadal pamiętamy o lokalnym patriotyzmie. Szczególnie manifestuje to Jurek. Jest człowiekiem bardzo głęboko wierzącym. Przekonany jest, że to właśnie Jan Paweł II, pod którego patronatem była cała podróż, uratował mu życie wiele razy.
Czy Jurek, Pani brat, zanim wyruszył w daleką podróż posługiwał się jakimś językiem obcym, np. angielskim albo hiszpańskim?
Tak, Jurek posługiwał się już tymi językami jako student. Obecnie komunikuje się również w języku rosyjskim, portugalskim i włoskim.
Czy starała się Pani odradzać bratu wyprawę w tak odległy zakątek świata? Mogła ona być przecież bardzo niebezpieczna.
Nie, jako jedyna w rodzinie bardzo go wspierałam.( Oklaski) Rodzice byli tym wszystkim bardzo zdenerwowani, najstarszy brat mówił: „Gdzie ty się tam wybierasz, co wy tam będziecie robić ?!” – był niedowiarkiem. Natomiast młodszy brat nie zajmował żadnego stanowiska w tej sprawie. Dlatego było mi bardzo miło, kiedy dowiedziałam się, że książka „Kajakiem przez Peru” jest dedykowana dla mnie – od wszystkich uczestników wyprawy. Bardzo interesuję się jego podróżami. Ilekroć Jurek przyjeżdża do Polski, a bywa dosyć często, zawsze brakuje nam czasu na wspólne rozmowy. Organizuje różne spotkania z młodzieżą w całej Polsce. Chce w ten sposób zarazić młodych swoją pasją.
Wiemy, że Jurek nadal mieszka w Stanach. Dlaczego nie wrócił do Polski?
Bardzo dobre pytanie. Stan wojenny wprowadził wiele zamieszania w ich poczynania. Pamiętam, jak Jurek opowiadał, że z gotową książką „Kajakiem przez Peru” wyszedł z drukarni z 12 na 13 grudnia i zobaczył wielki napis: Stan wojenny w Polsce. To był dla nich szok. Nie wiedzieli, co mają zrobić. Zerwano wszelki kontakt z Polską, nie można było wrócić do kraju, było to zbyt ryzykowne. Zostali poinformowani przez polską ambasadę w Limie, że mogą wrócić do ojczyzny, ale tylko przez Moskwę. To był rozkaz, którego nie wykonali. KGB w Peru deptało im po piętach. Przez dwa miesiące musieli się ukrywać. Pomagali im mieszkający tam Polacy i Księża Salezjanie. Jednak doszło do momentu, w którym musieli opuścić również Peru. Postanowili wyjechać do Stanów. Najpierw znaleźli się w Denver, górskiej stolicy USA. Przez 10 lat o Jurku i osiągnięciach wyprawy mało kto wiedział. Pamiętam, że przed stanem wojennym ukazał się tylko jeden artykuł Jurka na temat wyprawy, który osobiście zawiozłam do redakcji „Przekroju” w Krakowie. Potem była cisza. Jurek nie zaniedbywał kontaktów z Polską. Miał cykliczne audycje w Radiu Wolna Europa i w Głosie Ameryki, które nadawane były w późnych godzinach nocnych. Nie tylko my słuchaliśmy opowieści Jurka, ale także wielu innych Siewierzan. Po 10 latach przyjechał z rodziną do Polski i zabrał wszystkie swoje, przechowywane u mnie materiały z wyprawy, aby wykorzystać je w swoich publikacjach. Dopiero wtedy zaczął zyskiwać rozgłos.
Wiemy, że działa Pani prężnie na rzecz lokalnego środowiska. Czym dokładnie się Pani zajmuje?
Od 1993 roku wraz z koleżankami zorganizowałam Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Siewierzu. Na początku organizacja ta miała postać Koła, ale z biegiem lat powiększyła swoją działalność. Obecnie są już trzy takie koła: dodatkowo w Brudzowicach i Wojkowicach. Jest Zarząd Rejonowy, którym zarządzam od 20 lat. Uczestnicząc w życiu emerytów, zdaję sobie sprawę, że sama do nich należę od 93 r. chociaż pracę zawodową kontynuowałam do 2007 r. Przepracowałam 54 lata, na co pozwalały mi przepisy. Doskonale znam rachunkowość i ekonomikę. Praca z emerytami nie jest pracą opłacaną, jest pracą społeczną, daje kopa i bodziec do działania, aby coś dla tych ludzi zrobić. Emeryci lubią się spotykać, spotykamy się w sali restauracji Zamkowa na różnych organizowanych imprezach, ponieważ nie ma większej w Siewierzu. Nasza działalność polega na organizowaniu życia kulturalnego i artystycznego, staraniu o poprawę warunków socjalno-bytowych emerytów, rencistów i inwalidów oraz reprezentowaniu ich interesów wobec organów władzy.
Czy gdyby Pani miała możliwość zaproponowania jakichś zmian w naszej gminie, które polepszyłyby życie mieszkańców, to co by to było?
Bardzo trudne pytanie. Obserwując działalność gminy muszę przyznać, że na przestrzeni ostatnich lat Siewierz bardzo się rozwinął, pięknieje. Gdy pracowałam w Komisji ds. Rozwoju Gminy, uznano, że Siewierz ma tak wiele walorów turystycznych, że musi pozostać miejscowością turystyczno-wypoczynkową. Powstają obiekty sportowe, drogi, remontowane są placówki. Nasz związek wspiera pana Burmistrza, robimy co w naszej mocy, udzielamy się społecznie. Z punktu widzenia emerytów w Siewierzu brakuje sal z prawdziwego zdarzenia, w których można by organizować nasze spotkania, gdyż, każda z istniejących jest za mała. Brakuje również parków, miejsc spotkań, gdzie można by wyjść wraz z wnukami. Jest bardzo duży ruch, na szczęście obwodnica mocno go rozładowała. Bardzo zależy mi też, aby opracować projekt, który zachęci młodzież do pozostawania w Siewierzu. Młodzi i wykształceni ludzie kończą studia i zostają w wielkich miastach. Przez to starzeje się siewierska społeczność. Spotykamy się z radą Miasta i przedstawiamy nasze wnioski.
Nadmieniam, że w Radzie Miasta prawie połowa radnych to członkowie naszego Związku.
Dziękujemy. Jesteśmy wdzięczni, że znalazła Pani czas, żeby się z nami spotkać.
Mamy nadzieję, że na następne spotkanie w LO w Siewierzu uda nam się zaprosić Panią i Pani brata, Pana Jerzego Majcherczyka.
Prosimy o przekazanie dla Niego naszych serdecznych pozdrowień.
Bardzo mi było miło spotkać się z Wami. Dziękuję za pozdrowienia i na pewno je bratu przekażę.
Wywiad przeprowadzili uczniowie klasy I: Marcel Pyrzyk, Paulina Będkowska, Aleksandra Łabuś i Martyna Serwa.